sobota, 17 września 2016

Whitney - recenzja płyty "Light Upon the Lake" .

"Light Upon the Lake" to tytuł debiutanckiego albumu zespołu Whitney. Możecie mieliście okazję słyszeć ich singiel "No Woman". Nie ma on nic wspólnego z hitem Boba Marleya, a nazwy zespołu nic nie łączy z nieżyjącą divą od "Bodyguarda". Zapraszam Was do dalszej części posta, gdzie czeka na Was moja recenzja albumu Whitney "Light Upon the Lake". Warto ją przeczytać, bo o tym zespole jeszcze będzie głośno. 




Whitney to amerykański indie folkowo-rockowy zespół powstały w Chicago w 2015 roku. Członkami tej grupy są głównie Max Kakacek i Julien Ehrlich, ale towarzyszą im także Josiah Marshall, Will Miller, Malcolm Brown, Print Chouteau i  Charles Glanders. Whitney jak dotąd wydali tylko jeden album studyjny, właśnie "Light Upon the Lake" którego dotyczy ta recenzja. Jeżeli jesteście ciekawi co kryje się w środku tego wydawnictwa, zapraszam dalej.


"Light Upon the Lake" to debiutancki album zespołu Whitney. Premiera płyty odbyła się 3 czerwca 2016 roku za pośrednictwem wytwórni Secretly Canadian.


Na płycie "Light Upon the Lake" Whitney znajduje się 10 utworów:

STRONA A:

1. "No Woman"  
2. "The Falls"  
3. "Golden Days"  
4. "Dave's Song"  
5. "Light Upon the Lake"  

STRONA B:

6. "No Matter Where We Go"  
7. "On My Own"  
8. "Red Moon"  
9. "Polly"  
10. "Follow"


Mój egzemplarz albumu Whitney pt. "Light Upon the Lake" to winyl. W opakowaniu znajduje się okładka z pięknym krajobrazem i tekstami piosenek, a także kod umożliwiający pobranie płyty "Light Upon the Lake" w formacie cyfrowym.


Album "Light Upon the Lake" rozpoczyna się od utworu "No Woman". Był to pierwszy singiel promujący debiutancką płytę Whitney i przyznaję, że wpadł mi w ucho już podczas pierwszego odsłuchu. Piosenkę tę dobrze się odbiera, a to dlatego, że wydaje się ona brzmieć znajomo. Każdy kto kiedykolwiek słuchał muzyki Bon Ivera będzie wiedział o czym mowa. Początek "No Woman" przypomina instrumentalny wstęp do legendarnego utworu "Mr. Sandman". Poza syntezatorem można tam usłyszeć trąbkę, gitarę klasyczną, elektryczną, grzechotkę i oczywiście bass, który momentami przypomina "The Less I Know The Better" od Tame Impala. Ciepła, gitarowa melodia w tej piosence według ma w sobie coś z "Europy" Santany. Utworu "No Woman" możecie posłuchać tutaj:



"The Falls" to drugi utwór z płyty "Light Upon the Lake". Jest on o wiele żywszy od poprzedniego "No Woman". Główny motyw tego kawałka brzmi trochę jak "In Too Deep" Sum 41 wyszarpane na wiolonczeli :) Osobiście słyszę tam również brzmienie muzyki Dusty Springfield.

Wstęp do "Golden Days" przypomina mi "Easy" w aranżacji Faith No More. Główną część tego utworu stanowi jednak wokal w stylu Jackson 5.  Możecie posłuchać go tutaj:


"Dave's Song" to ciepło brzmiąca piosenka a w stylu oldschoolowego rhytm and bluesa. Nie wróżnia się niczym specjalnym, ale zostaje w pamięci dzięki wpadającej w ucho kończącej zwrotkę frazie "Oh I know I wish you were my friend".

Stronę A debiutanckiego albumu Whitney zamyka tytułowe "Light Upon the Lake". To spokojny utwór, któremu wydaje się towarzyszyć jedynie gitara. Taki indie folkowy kawałek w stylu José Gonzáleza.

Na strona B album "Light Upon the Lake" w "No Matter Where We Go" znów przyspiesza. To instrumentalnie bogaty utwór wypełniony gitarowymi popisami. To trzeci singiel z pierwszej płyty Whitney i możecie go posłuchać tutaj:



Bluesowy początek "On My Own" ma w sobie coś z "Coyotes" Modest Mouse. Piosenka ta mogłaby się sprawdzić jako soundtrack do jakiegoś filmu z Domhnallem Gleesonem.

"Red Moon" to jazzowe instrumentalne przejście. Trąbka brzmi tutaj w stylu Milesa Davisa. Utwór ten przywodzi na myśl filmy filmy Woody'ego Allena, do których byłby idealnym podkładem. "Red Moon" sprawdziłby się również jako akompaniament do kolacji w eleganckiej restauracji.

"Polly" to subtelny kawałek, choć momentami przebijają się przez niego rockowe solówki. Do tej piosenki całkiem niedawno powstał animowany teledysk, który możecie zobaczyć tutaj:



Ostatnim utworem na płycie "Light Upon the Lake" jest "Follow". To taka rhytm and bluesowa muzyka drogi. Entuzjastyczny, stopniowo cichnący koniec tego utworu jest idealnym zwieńczeniem całego debiutanckiego albumu Whitney.

Album Whitney pt. "Light Upon the Lake" to jeden z najlepszych debiutów 2016 roku. Płyta ta choć raz brzmi indie folkowo, raz rhytm and bluesowo, jest jednocześnie bardzo spójna i konsekwentna. Trąbka, która wyróżnia Whitney spośród wielu współczesnych zespołów, urozmaica swoją obecnością większość piosenek na płycie. Panowie z Whitney pretendują do miana wielkich muzyków starej szkoły. Przed nimi jeszcze jednak daleka droga. W czasach w których wystarczy nacisnąć kilka przycisków, aby "robić muzykę" taki instrumentalny, dobry album jak "Light Upon the Lake" jest na wagę złota. Jeżeli lubicie muzykę w stylu Bon Iver. Beirut, Bee Gees czy Dionne Warwick to koniecznie powinniście posłuchać debiutanckiego albumu Whitney, który jest mieszanką twórczości tych wszystkich artystów. Jeżeli macie ochotę na relaksujące popołudnie polecam Wam odsłuch "Light Upon the Lake". Cieszę się, że ta płyta wpadła w moje ręce. Mam nadzieję, że Whitney odwiedzą Polskę w 2017 roku.


Moja ocena? 8/10

Chcesz abym zrecenzowała Twoją płytę? Napisz do mnie na Facebooku lub wyślij e-mail na adres, który znajdziesz pod ikonką koperty w prawym górnym rogu na blogu.

   

    
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do wymiany opinii :) Dziękuję za wszystkie komentarze :)