Artur Rojek, były wokalista Myslovitz, po dwóch latach nieobecności na polskiej scenie muzycznej powrócił z solową płytą zatytułowaną ''Składam się z ciągłych powtórzeń''. 28 marca rozpoczęła się trasa koncertowa promująca to wydawnictwo. W ubiegłą środę artysta zawitał do warszawskiego klubu Palladium. Nie mogło mnie tam zabraknąć :)
Muzyka Myslovitz towarzyszy mi odkąd pamiętam. Zaczęło się od "Scenariusza dla moich sąsiadów'' oraz "Z twarzą Marylin Monroe'', które regularnie obijały mi się o uszy dzięki moim starszym braciom. Następne co pamiętam, to kultowy program 30TON, a w nim dwa utwory podbijające listę - "My'' oraz "Długość dźwięku samotności''. Wówczas przepadłam na punkcie tych piosenek, bezzwłocznie zaopatrzyłam się wtedy w kasetę magnetofonową "Miłość w czasach popkultury". Cały album przypadł mi tak bardzo do gustu, że gdy zobaczyłam w Tesco paczkę składającą się z trzech pierwszych albumów Myslovitz, nie mogłam przejść obok niej obojętnie i natychmiast zażądałam jej od św. Mikołaja. Miałam wtedy jakieś 10 lat i najprawdopodobniej byłam bardzo grzeczna, bo pod choinką znalazłam "Myslovitz", "Sun Machine" i "Z rozmyślań przy śniadaniu" :) Od tamtej pory stałam się fanką Myslovitz z Arturem Rojkiem na czele. Koncert właśnie tego zespołu w Hali Polonia w Częstochowie był moim pierwszym, świadomie wybranym koncertem. Później uczestniczyłam jeszcze w kilku, ostatni na którym byłam odbył się w grudniu 2010 roku w Stodole (supportowany przez wspaniałe Tres.B). Rojka ostatni raz widziałam rok później w Palladium, gdzie występował z grupą Lenny Valentino. Był to jeden z koncertów kończących funkcjonowanie projektu LV, a moją pamiątką po nim jest winyl "Uwaga! Jedzie tramwaj'' z podpisami artystów.
W 2012 roku Artur Rojek opuścił zespół, co dla mnie oznaczało koniec Myslovitz. Zdaję sobie sprawę, że za sukcesem tego zespołu stoją wybitni tekściarze, kompozytorzy i instrumentaliści jakimi bez wątpienia są Wojciech Powaga, Przemysław Myszor, Jacek i Wojciech Kuderscy, jednak wydaje mi się, że magnesem przyciągającym na koncerty rzesze fanów była postać Artura. Podbił publiczność zaangażowaniem jakie wkłada w wykonywane utwory, skromnością oraz serdecznymi rozmowami podczas koncertu. Podobno panowie rozstali się w zgodzie, jednak odkąd pojawił się nowy wokalista, Myslovitz przestało dla mnie istnieć, nie znam ani jednej nowej piosenki i z przyjemnością dam im szansę dopiero wtedy, gdy zmienią nazwę zespołu.
Podobno Rojek odszedł po to, aby zająć się solową działalnością artystyczną. Nie ukrywam, że niecierpliwie czekałam na jej pierwsze owoce. Wspaniała osobowość sceniczna to jedno, teksty i muzyka to drugie. Byłam bardzo ciekawa jak Artur wypełni pustkę po swoim dawnym zespole. W końcu! 20 lutego w trójkowym Programie Alternatywnym miała miejsce premiera singla, o zagadkowo brzmiącym tytule "Beksa''. Utwór ten nie był miłością od pierwszego wejrzenia, ale tekst i muzyka dały radę! Poza tym, im dłużej się go słucha, tym bardziej wpada w ucho :) Postanowiłam, że nie będę przesłuchiwać płyty "Składam się z ciągłych powtórzeń'', dopóki nie wezmę udziału w promującym ją koncercie. W ubiegłą środę, 23 kwietnia trasa koncertowa Artura Rojka zahaczyła o warszawski klub Palladium. Nie znoszę, kiedy ważne wydarzenia muzyczne odbywają się w środku tygodnia, ale nie mogło mnie tam zabraknąć. Martwiłam się, że płyta może okazać się zbyt melancholijna na LIVE i zasnę gdzieś w kącie. Jak się okazało - niepotrzebnie. Było żwawo i wspaniale!
W koncertowy nastrój publikę wprawił Patrick the Pan - czyli Piotrek, z gitarą i z kolegami. Chłopaki zagrali kilka nastrojowych, melodyjnych utworów. Była to cudowna sesja relaksacyjna. Mam nadzieję, że uda im się dotrzeć do szerszej publiczności. Polakom przyda się porządna porcja tak odprężającej muzyki.
Palladium było wypełnione po brzegi. O 21.00 na scenie pojawił się Artur Rojek wraz z zespołem. Stęskniona publika przywitała ich gromkimi brawami. Zaczęło się od utworów "Kokon" oraz "Lato'76" (ten drugi podobno powstał jeszcze za czasów Myslovitz). Zazwyczaj artyści zostawiają swoje najpopularniejsze piosenki na koniec, w tym wypadku muzycy zagrali wcześniej wspomnianą "Beksę" już jako trzeci kawałek. Tłum zaczął szaleć i śpiewać i wtedy już wiedziałam, że nie będzie spania :) Przerwy między piosenkami wypełniali męscy fani Artura, którzy bez wytchnienia skandowali jego imię, co było całkiem zabawne. Kolejna piosenka, "Krótkie momenty skupienia" okazała sie niemal dyskotekowa i porwała publiczność do tańca. Utkwiła mi w pamięci. "Kot i Pelikan'' na krótką chwilę utworzyła nostalgiczny nastrój, jednak już za chwilę piosenka "To co będzie'' na nowo tchnęła energię w słuchaczy. "Syreny" i "Lekkość'' zamknęły część koncertu promującego nową płytę. Następnie Artur wykonał po dwie piosenki z repertuaru Lenny Valentino i z repertuaru Myslovitz. "Good Day My Angel" na żywo brzmiało wspaniale. Tym sposobem zakończyła się główna część koncertu. Po krótkiej przerwie Rojek ogłosił, że na scenie pojawi się gość specjalny. Okazało się, że chodzi o chórek dziecięcy, który można usłyszeć w radiowej wersji "Beksy''. Utwór został wykonany po raz drugi, tym razem z udziałem dzieciaków. Publika w szaleństwach przeszła samą siebie. Po raz drugi wykonany został także utwór "Czas, który pozostał." Ostatnim kawałkiem z nowej płyty był "Pomysł 2", a na pożegnanie mogliśmy usłyszeć "Chłopca z plasteliny".
Wydaje mi się, że każdy kto się tam pojawił, w duchu zadawał sobie pytanie - co on będzie tam grał na tym koncercie, skoro w dorobku ma zaledwie jedną płytę, która trwa niespełna 40 minut? Zagra ją dwa razy? Jak pisałam wyżej, po odegraniu niemal całej nowej płyty oraz czterech utworów "z przeszłości'', dwie z nowych piosenek zostały zagrane po raz kolejny. Moim zdaniem był to niesamowity gest, próba wyrażenia wdzięczności przez Artura dla ludzi którzy pojawili się wtedy w Palladium specjalnie dla niego. Odbieram to tak - nie mam już czym się z wami podzielić, to podzielę się jeszcze raz tym co mam. W Myslovitz, jako Lenny Valentino, czy we własnej osobie - dla mnie każdy koncert z Arturem Rojkiem jest jak spotkanie z dawno nie widzianym starym dobrym znajomym, choć nie ma pojęcia o moim istnieniu.. Niesamowite, ile ten człowiek ma w sobie serdeczności. Podsumowując, koncert był rewelacyjny, pełen wzruszeń i pozytywnych emocji. Nie muszę mówić, jak bardzo się ucieszyłam, gdy nazajutrz ogłoszono, że Artur wystąpi na tegorocznej edycji Open'er Festival :) Zarówno koncert, jak i płytę "Składam się z ciągłych powtórzeń" - gorąco polecam :)
P.S. Kto tak jak ja spędzał niedziele z 30TON? Szkoda, że zaprzestano nadawania tego programu.
Fajnie, że miałaś okazję wziąć udział w tak świetnym wydarzeniu :) Ja niestety mieszkam na wsi, a w pobliskich miastach rzadko kiedy odbywają się takie koncerty :c
OdpowiedzUsuńnigdy nie byłam na koncercie Myslovitz, ale lubiłam ich. z tego nowego albumu słyszałam jak dotąd chyba tylko jeden utwór, ale podobał mi się :-)
OdpowiedzUsuńAle Ci fajnie:):*
OdpowiedzUsuńZaraz posłuchamy... :)
Nie byłam na ich koncercie, jakoś nie miałam okazji. :)
OdpowiedzUsuńAle super! Ja jeszcze nigdy nie byłam na takim prawdziwym koncercie :c
OdpowiedzUsuńPamiętam 30TON, lata temu oglądałam, bardzo klimatyczny program muzyczny. Nawet nie wiedziałam, że już go nie ma. Szkoda :(
OdpowiedzUsuńKiedyś dość często pojawiałam się na koncercie zespołu Myslovitz - ach, te czasy gimnazjalne i licealne :) Jednak od kiedy Artur odszedł z zespołu - nie byłam na jego koncercie.
OdpowiedzUsuńCzytając Twój wpis myślę sobie, jak bardzo Ci zazdroszczę a zarazem podzielam Twoją opinię w 100%, bo sama jestem ogromną fanką Artura Rojka i byłą fanką Myslo, byłam na jednym z koncertów Rojka, więc wiem o jakich emocjach piszesz. Życzyłabym sobie i nam wszystkim więcej takich artystów jak Artur Rojek. No właśnie ARTYSTÓW, nie gwiazd.
OdpowiedzUsuń