sobota, 23 stycznia 2016

Nothing But Thieves - recenzja płyty "Nothing But Thieves".

Wraz z nadejściem nowego roku postanowiłam, że w końcu zacznę zamieszczać na blogu recenzje płyt, których słucham. Rok 2016 przyniesie mnóstwo nowych, wyczekiwanych przeze mnie albumów ulubionych zespołów i z pewnością będziecie mieli okazję u mnie o nich poczytać. Na początek jednak skupię się na znajdujących się w mojej kolekcji perełkach wydanych wcześniej. Jako pierwszą postanowiłam zrecenzować debiutancką, tytułową płytę zespołu Nothing But Thieves. Serdecznie zapraszam Was do lektury (a także odsłuchu :) )



"Nothing But Thieves" to tytuł debiutanckiego albumu studyjnego angielskiego zespołu rockowego Nothing But Thieves. Członkami zespołu są Conor Mason (wokalista), Joe Langridge-Brown (gitara), Dom Craik (gitara i keyboard), Philip Blake (bass) oraz James Price (perkusja). Premiera płyty odbyła się 16 października 2015 roku.


Na płycie "Nothing But Thieves" znajduje się 12 utworów:

1. "Excuse Me"
2. "Ban All the Music"
3. "Wake Up Call"
4. "Itch"
5. "If I Get High"
6. "Graveyard Whistling"
7. "Hostage"
8. "Trip Switch"
9. "Lover, Please Stay"
10. "Drawing Pins"
11. "Painkiller"
12. "Tempt You (Evocatio)"

Tyle właśnie utworów mieści się na posiadanym przeze mnie egzemplarzu. Istnieje jednak jeszcze wersja Deluxe, gdzie znajdują się cztery bonusowe piosenki:

13. "Honey Whiskey"
14. "Hanging"
15. "Neon Brother"
16. "Six Billion"


Mój egzemplarz płyty "Nothing But Thieves" to piękny biały winyl, który dodatkowo został włożony w czarną wkładkę ze zdjęciem zespołu, tekstami piosenek oraz informacjami na temat praw autorskich. W środku znajdował się również kod umożliwiający pobranie utworów z płyty w formie cyfrowej.


Debiutancki album zespołu Nothing But Thieves jest moją miłością od pierwszego odsłuchu. Jest mieszanką sensualnego wokalu i drapieżnej muzyki. Z jednej strony przypomina nieco twórczość grup, którymi panowie otwarcie się inspirują, z drugiej strony porównanie ich z czymkolwiek co znam przychodzi mi z trudnością. Otwierająca tracklistę piosenka "Excuse Me" ma w sobie jakiś magnetyzm nie pozwalający przestać jej słuchać i zaostrzający apetyt na resztę płyty. Być może to za sprawą hipnotyzującego falsetu Conora Masona. Na "Nothing But Thieves" można znaleźć piosenki, które świetnie sprawdziłyby się w soundtracku do gier w stylu Tony Hawk, pasowałyby do reklam ekskluzywnych samochodów czy posłużyłyby za podkład do pole dance :) Moją ulubioną piosenką z tego albumu jest "If I Get High", która jest równie odprężająca co jej tytuł. "Lover, Please, Stay" to utwór w którym przejrzyście słychać, jakim zespołem inspirują się Nothing But Thieves. Mowa oczywiście o Muse. Płyta jest bardzo spójna, kawał fajnego rocka. Sami sprawdźcie :) Gorąco ją Wam polecam!


Niemal wszystkich tych piosenek mogłam posłuchać na żywo podczas koncertu, który odbył się 8 listopada 2015 roku w Warszawie, w klubie Proxima. Tutaj możecie przeczytać moją relację z tego wydarzenia.


Słuchaliście debiutanckiej płyty Nothing But Thieves? Jak Wam się podoba?

Moja ocena? 9/10.

Jeżeli moja recenzja Ci się podobała daj znać i zostań fanem mojej strony na Facebooku.

1 komentarz:

  1. Szczerze? Nie słyszałem nigdy o tym zespole, ale powiem, że dają czadu :))) Czegoś mi brakuje w nich, ale i tak jest lepiej niż u większości "sprzedawczyków" z Bollywood.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do wymiany opinii :) Dziękuję za wszystkie komentarze :)