niedziela, 14 czerwca 2015

Orange Warsaw Festival 2015 - wrażenia, opinie, relacja.

12 czerwca 2015 roku rozpoczęła się ósma edycja Orange Warsaw Festival. Impreza w tym roku odbywa się na terenie Toru Wyścigów Konnych na warszawskim Służewcu i będzie trwać 3 dni. Najbardziej wyczekiwanymi gwiazdami tegorocznej edycji są bez wątpienia Muse, Noel Gallagher's High Flying Birds i The Chemical Brothers. Serdecznie zapraszam Was na moją relację z tego wydarzenia :)



Orange Warsaw Festival 2015 to trzeci OWF na którym byłam. Przeniesienie imprezy na teren Toru Wyścigów Konnych było genialnym posunięciem - dzięki otwartej przestrzeni nie można doczepić się do nagłośnienia, które w zeszłym roku na Stadionie Narodowym popsuło wiele muzycznych doznań. Ponadto, choć festiwalowe sceny dzieliły stosunkowo niewielkie odległości to dźwięk nie nakładał się na siebie. Nie było zamieszania z przejściem pomiędzy płytą i trybunami, gdyż wszyscy bawili się na jednym poziomie. Pod względem organizacyjnym Orange Warsaw Festival w tym roku wypadł o niebo lepiej. Organizator tego wydarzenia jednak chyba nie byłby sobą, gdyby czymś nie wkurzył festiwalowiczów. Na dwa tygodnie przed imprezą ceny biletów spadły o połowę - ku uciesze niezdecydowanych do ostatniej chwili fanów. Zagranie to oburzyło osoby, które zakupiły wejściówki wiele miesięcy wcześniej, w dużo wyższych, wówczas rzekomo niezwykle korzystnych cenach. Jestem ciekawa, czy w przyszłym roku uda się zorganizować kolejną edycję OWF. Wydaje mi się, że przedsprzedaż biletów jest istotna dla organizacji takiej imprezy, a po tej akcji z obniżką cen w przyszłym roku większość zaczeka z kupnem wejściówek do ostatniej chwili.

Teren Toru Wyścigów Konnych znajduje się z dala od centrum Warszawy i choć jest całkiem nieźle z nim skomunikowany, to jednak w godzinach nocnych ciężko się stamtąd wydostać. Organizator podobno postarał się o dodatkowe autobusy, jednakże ja takowych nie widziałam. Miasteczko festiwalowe w tym roku zostało nawet sensownie rozplanowane. Nie trzeba było przemierzać wielkich odległości aby coś zjeść. Jeżeli już jestem przy temacie jedzenia - wybór posiłków był ogromny, jednocześnie ilość foodtrucków nie była przesadzona. Podczas przerw pomiędzy koncertami, trzeba było swoje odstać w kolejce, jednak raczej obsługa odbywała się sprawnie. Tym razem na festiwalu poza PayPassem można było płacić także gotówką. To do czego mogę się przyczepić to mała ilość punktów, w których można było kupić bezalkoholowe napoje - w krytycznych momentach kolejki były naprawdę gigantyczne, a powolna praca sprzedawców pogłębiała irytację spragnionych festiwalowiczów. Ogromnym minusem była również zbyt mała ilość toalet. Tegoroczna edycja Orange Warsaw Festival mimo wszystko wypadła lepiej od poprzedniej.

DZIEŃ 1 ORANGE WARSAW FESTIVAL 2015
12.06


OWF 2015 rozpoczął się w piątek 12 czerwca. Pierwszym koncertem w którym wzięłam udział był występ Crystal Fighters. Jest to pochodząca z Londynu grupa grająca electronic folk, w jej skład wchodzi wokalista, gitarzysta, klawiszowiec i dwie chórzystki. Ich występ był niesamowicie energiczny, nie sposób było nie tańczyć :) Karaibskie brzmienia, które można usłyszeć w twórczości Crystal Fighters sprawiły, że publiczność uwierzyła, że znajduje się na jakiejś tropikalnej plaży - wielu słuchaczy szalało boso w tańcu pod sceną. Niezwykle natchniony (również bosy) wokalista co rusz dziękował Ziemi i Niebu za to, że mamy szczęście cieszyć się życiem. Koncert bardzo mi się podobał, zdecydowanie dołączam do grona sympatyków tych pozytywnych świrusów.

Po Crystal Fighters na Orange Stage odbył się koncert grupy HEY. Jest to jeden ze szczególnie cenionych przeze mnie polskich zespołów. Mam ogromny sentyment do ich twórczości, która kojarzy mi się z beztroskimi latami 90', kiedy to na listach przebojów rządził "Teksański". W setliście znalazły się zarówno nowe utwory, jak i stare przeboje. Atmosfera była wspaniała, jeszcze więcej uroku dodawał sposób w jaki Katarzyna Nosowska dziękowała publiczności po każdej piosence. 5 czerwca 2015 zespół wydał płytę "HEY w filharmonii - Szczecin Unplugged". Koncert był super.

Noel Gallagher's High Flying Birds, czyli solowy projekt byłego gitarzysty Oasis był najbardziej oczekiwanym przeze mnie wydarzeniem pierwszego dnia Orange Warsaw Festival 2015. Plan beztroskiego rozkoszowania się koncertem pokrzyżowała mi burza, która na długo zakotwiczyła nad terenem imprezy. Podczas koncetu pojawiły się utwory zarówno z pierwszej płyty Noel Gallagher's High Flying Birds, jak i z wydanego 25 lutego 2015 albumu "Chasing Yesterday". Ku uciesze fanów Oasis zabrzmiały takie kawałki jak "Fade Away", "Don't Look Back In Anger", czy "Champagne Supernova", której odbiór dzięki grze świateł i feerii błyskawic był naprawdę magiczny. 

Koncert Noela zazębiał się w czasie z odbywającym się w namiocie występem grupy Papa Roach, jednak udało mi się załapać na końcówkę tego drugiego. Jeżeli kiedykolwiek graliście w grę Tony Hawk II to powinniście kojarzyć ich kawałek "Blood Brothers". Panowie grają alternatywny rock z domieszką numetalu, a ja bardzo lubię takie brzmienia. 

Pierwszego dnia Orange Warsaw Festival 2015 odbył się jeszcze koncert The Chemical Brothers, jednak z powodu kompletnego przemoczenia postanowiłam z niego zrezygnować.

DZIEŃ 2 ORANGE WARSAW FESTIVAL 2015
13.06

Drugi dzień OWF 2015 niestety nie zachwycał zaplanowanym line-upem. Być może powodem było to, że tego dnia w Warszawie odbywał się mecz Polska : Gruzja i organizator spodziewał się niskiej frekwencji. Sama na terenie festiwalu pojawiłam się dopiero w połowie trwającego w namiocie koncertu Katarzyny Nosowskiej, tym razem solo. Można było usłyszeć cover Davida Bowie "Let's Dance", a także już na pożegnanie pierwszy solowy singiel Kasi "Jeśli wiesz co chcę powiedzieć". Podobnie jak w dniu poprzednim było bardzo sympatycznie.

Po koncercie Nosowskiej udałam się pod główną scenę, gdzie trwał koncert amerykańskiego rapera Big Sean'a. Jeżeli kiedykolwiek oglądaliście filmiki z serii #ThugLife powinniście kojarzyć kilka jego utworów :) Następnie zajrzałam na chwile do namiotu, gdzie rozpoczynał się koncert FKA Twings, jednak nie zabawiłam tam zbyt długo.

Ostatecznie udałam się pod Orange Stage, gdzie trwał występ Marka Ronsona. W jego secie można było posłuchać zmiksowanych hitów Amy Winehouse, Snoop Dogg'a czy Bruno Mars'a. Postanowiłam przyoszczędzić siły na ostatni dzień festiwalu i tą taneczną imprezą zakończyłam drugi dzień OWF 2015, który niestety specjalnie mnie nie zachwycił. 

3 DZIEN ORANGE WARSAW FESTIVAL 2015
14.06


Trzeci dzień Orange Warsaw Festival 2015 był najbardziej oczekiwanym przeze mnie dniem tegorocznej edycji. Niedzielny line-up był naprawdę bogaty, wisienką na torcie był uwielbiany przeze mnie MUSE

Swój niedzielny maraton rozpoczęłam od mającego miejsce na scenie głównej koncertu angielskiej grupy Metronomy. Wspominałam Wam o nich przy okazji relacji z zeszłorocznego Open'era. Niestety wówczas w połowie występu zwiałam na The Black Keys :) Teraz zostałam do samego końca. Tym razem udało mi się usłyszeć na żywo 'The Bay". Wystarczy jeden rzut oka, aby dostrzec, że są niebywale zdolnym i naprawdę zgranym zespołem. Niektóre piosenki urozmaicali kapitalną choreografią. Dotychczasową dyskografię zespołu zamyka wydany w 2014 oku album "Love Letters". Koncert był fantastyczny.

Po Metronomy na scenie głównej wystąpił zespół Bastille. Było to moje drugie podejście do twórczości tego zespołu, jednak nie mogę się do niej przekonać. Nikt nie zauważył mojej nieobecności pod sceną, gdyż na koncercie było naprawdę mnóstwo fanów grupy, którzy dzielnie okupowali barierki.

14 czerwca 2015 na Orange Stage jako przedostatni wystąpił zespół Incubus i był to ich pierwszy koncert w Polsce. Incubus to fenomenalna rockowa grupa zawiązana w 1991 roku w Kalifornii. Wśród wykonanych piosenek nie zabrakło hitów "Drive", czy "Wish You Were Here". Mam nadzieję, że zespół wkrótce do nas wróci na jakiś samodzielny koncert :)

Ostatniego dnia festiwalu na terenie Toru Wyścigów Konnych pojawiło się naprawdę mnóstwo ludzi. Loga widniejące na ich koszulkach wyraźnie obwieszczały dla kogo się tam pojawili - oczywiście dla Muse, bezsprzecznie największej gwiazdy tegorocznej edycji Orange Warsaw Festival. 8 czerwca 2015 miała miejsce premiera najnowszego albumu "Drones", a warszawski koncert był elementem festiwalowej trasy koncertowej promującej owe wydawnictwo. Występ zaplanowany był na 22:30, jednak rozpoczął się z kilkunastominutowym opóźnieniem. W międzyczasie pod scenę napływały kolejne fale sympatyków zespołu. Organizator chyba całkowicie stracił kontrolę nad liczbą uczestników tego wydarzenia. Tłum ciągnął się od sceny aż do strefy gastronomicznej, szczelnie wypełniając najmniejszą wolną powierzchnię. Mi na szczęście udało się znaleźć miejsce stosunkowo blisko sceny. 

Show rozpoczął się od animowanego intro znanego z video do niedawno opublikowanego singla "Psycho" i to właśnie ten utwór z wielkim przytupem rozpoczął koncert Muse. Publiczność natychmiast zaczęła szaleć w tańcu. O dziwo, tym razem nie trafił mi się w pobliżu żaden zapalony "kamerzysta". To właśnie na koncercie Muse w Łodzi w 2012 roku pierwszy raz zobaczyłam człowieka z tabletem cierpliwie dokumentującego cały występ. W tym roku na szczęście skończyło się na zaledwie kilku przypadkach cykających ukradkiem pojedyncze pamiątkowe zdjęcia. Wszystko było dobrze słychać i widać, nic więc nie stało na przeszkodzie do wspaniałej zabawy. Niedługo po rozpoczęciu koncertu grupa fanów zaśpiewała Mattowi Bellamy spóźnione Happy Birthday, 9 czerwca obchodził swoje 37 urodziny. 

Panowie nie zwalniali tempa, jako kolejną piosenkę zagrali "Supermassive Black Hole". Następnie można było usłyszeć hity takie jak m.in. "Hysteria", "Stockholm Syndrome", czy moja ulubiona "Plug In Baby". Nie mogło zabraknąć utworów z najnowszej płyty - zabrzmiały m.in. "Dead Inside", "The Handler" oraz fenomenalne "Reapers", podczas którego w stronę publiki poszybowały okazałe czarne balony. Wykonanie piosenki "Mercy" na długo pozostanie w mojej pamięci - podczas jej trwania w kierunku publiczności wystrzeliły białe i czerwone wstęgi oraz gigantyczne confetti. Był to naprawdę urzekający i wzuszający moment.

Muse nie dał się długo prosić o bis. Zainicjowało go przemówienie JFK w akompaniamencie "Defector" - mojej aktualnie ulubionej piosenki z najnowszego albumu "Drones". Zespół zagrał jeszcze "Uprising" oraz "Starlight", a pożegnał się kawałkiem "Knights of Cydonia", poprzedzonym wykonanym przez basistę klimatycznym wstępem na harmonijce, inspirowanym kompozycją Ennio Morricone z westernu "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie".

Niedzielny koncert różnił się nieco od tego łódzkiego z 2012 roku, głównie ze względu na fakt, że był to występ festiwalowy. Muse słynie z tego, że dba o oprawę wizualną swoich performance'ów, wozi ze sobą imponującą scenografię. Podczas OWF mieli okrojone możliwości, jednak mimo wszystko udało im się zrobić niesamowite show. Fani byli zachwyceni i chyba zespół również - panowie wstawili na swoim profilu selfie z publicznością i dopiskiem "Poland!!! The best" :) 


Poland!!! The bestinstagram.com/muse
Posted by Muse on 14 czerwca 2015


Tegoroczny Orange Warsaw Festival 2015 zaliczył kilka organizacyjnych wpadek, jednak dzięki takim koncertom można puścić je w niepamięć. Mam nadzieję, że Muse szybko wróci do Polski.

Bawiliście się na tegorocznej edycji OWF? Jak wrażeniaa?

5 komentarzy:

  1. Moje wrażenia są jak najbardziej pozytywne, bardzo się cieszę, że mogłam wziąć udział w OWF, moje serce zdobyli Papa Roach, Bastille, Incubus i Muse. Załuję, że nie mogłam zostać na The Chemical Brothers, ale i tak bawiłam się świetnie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, jeszcze ani razu nie było mi dane tam być...może w następnym roku ;) Widzę, że zawsze jest dużo atrakcji i każdy znajdzie coś dla siebie z tego co piszesz w poście :) Muse na żywo?! Pewnie grają genialnie <3 Pozdrawiam cieplutko :* Ps. Dodaję ;)

    www.sandina.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że mnie tam nie było - ajajaja :<

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do wymiany opinii :) Dziękuję za wszystkie komentarze :)