środa, 28 października 2015

Open'er Festival 2015 - wrażenia, opinie, relacja.

W dniach od 1 do 4 lipca 2015 w Gdyni trwała czternasta edycja Open'er Festivalu. Jak co roku brałam w niej udział, choć tym razem wyłącznie w pierwszym dniu. Serdecznie zapraszam Was na moją relację z tego wydarzenia.




Na teren festiwalu dotarłam tradycyjnie specjalnym autobusem odjeżdżającym z Dworca Głównego w Gdyni. W tym roku było bardzo wielu chętnych na podróż tym środkiem transportu. Czekałam w długiej kolejce, która bardzo powoli posuwała się do przodu. Autobusy były wypchane po brzegi, a w środku panowała tropikalna temperatura. Nie zniechęcałam się tym, ponieważ zazwyczaj przemieszczenie się na Babie Doły szło kierowcy całkiem sprawnie. Niestety, tym razem autobus zmienił trasę i w tych fatalnych warunkach spędziłam ponad godzinę.

Można było zauważyć, że w tym roku impreza odbywała się na nieco pomniejszonym terenie. Występy Artystów można było podziwiać tradycyjnie na Main Stage oraz Tent Stage. Na dystansie pomiędzy tymi scenami w ubiegłym roku znajdowała się Here & Now Stage (w poprzednich latach World Stage), jednak w tym roku jej zabrakło, a na jej miejsce wskoczyła przeniesiona ze strefy gastronomicznej Alter Stage.

Koncertową część Open'er Festival 2015 rozpoczęłam od występu zespołu Modest Mouse. Jeżeli zaglądacie regularnie na mój facebookowy profil to wiecie, że ich najnowsza płyta "Strangers to Ourselves" bardzo przypadła mi do gustu. Niezwykle cenię sobie także wcześniejszą twórczość grupy, dlatego niecierpliwie czekałam na ich pierwszy w Polsce koncert. Modest Mouse mieli pojawić się już na Open'erze w 2013 roku, jednak koncert został odwołany i miał odbyć się rok później. Ostatecznie się nie odbył, a sprawa została przemilczana. Modest Mouse w końcu znaleźli czas i 1 lipca 2015 roku wystąpili po raz pierwszy w Polsce na Open'erze 2015.

Zespół pojawił się na głównej scenie chwilę po 20:00. Podczas koncertu można było usłyszeć piosenki z każdej wydanej przez grupę płyty: np. "Dramamine" z "This Is a Long Drive for Someone with Nothing to Think About", "Doin' the Cockroach" z "The Lonesome Crowded West", "Tiny Cities Made of Ashes" z "The Moon & Antarctica", "Float On" z "Good News for People Who Love Bad News", "Dashboard" z "We Were Dead Before the Ship Even Sank" czy "Lampshades of Fire" z najnowszej "Strangers to Ourselves". Isaac Brock, wokalista grupy, podczas występu był w stanie mocno wskazującym, jednak nie było to w stanie zepsuć panującej wówczas świetnej atmosfery. Mam wrażenie, że zespół miał jakieś problemy z nagłośnieniem w efekcie czego utwory nie brzmiały do końca idealnie, ale przynajmniej wiedziałam, że koncert w 100% jest na żywo. Muzyka Modest Mouse idealnie wpasowała się w festiwalowy klimat. Nawet z dala od sceny nie brakowało radośnie podskakujących słuchaczy, którzy w końcu mogli na żywo posłuchać tych kapitalnych kawałków. Główną część koncertu zakończył najbardziej wyczekiwany  utwór - "The World at Large". To od tej piosenki zaczęła się moja przygoda z Modestami. Podczas jakiejś imprezy jeden ze znajomych pokazał mi poniższe wykonanie live, które bardzo przypadło mi do gustu.



Zdawało się, że to już koniec koncertu jednak publiczność gorliwie domagała się czegoś więcej. Po cierpliwym oklaskiwaniu Modest Mouse powrócili na scenę aby zagrać krótki bis. Podczas niego można było usłyszeć świetny kawałek "Coyotes" . Teledysk do niego został zainspirowany losami kojota, który udał się na przejażdżkę portlandzką koleją.

Modest Mouse to zespół powstały w 1992 roku w Issaquah w Stanie Waszyngton, graną przez nich muzykę można zakwalifikować jako alternatywny indie rock. Jedynym członkiem grupy, który wchodzi w jego skład nieprzerwanie od samego początku istnienia zespołu jest wokalista Isaac Brock. W obecnym składzie towarzyszą mu Jeremiah Green (perkusja), Russel Highbee (bass), Jim Fairchild (gitara), Tom Peloso oraz Lisa Molinaro. Zespół dotychczas wydał 6 płyt studyjnych, ostatnia - "Strangers to Ourselves" została wydana 17 marca 2015.

Pierwszy koncert Modest Mouse w Polsce bardzo mi się podobał i mam nadzieję. że wkrótce grupa odwiedzi nasz kraj ponownie.

Po koncercie udałam się na chwilę do znajdującego się na terenie festiwalu AlterKina. gdzie właśnie rozpoczynała się projekcja filmu "Wizyta". opowiadającego o tym jak przebiegałyby procedury kontaktu z obcą cywilizacją, gdyby takowa zawitała na naszą planetę. Obejrzałam tylko kawałek tej produkcji po czym udałam się na zwiedzanie miasteczka festiwalowego. W tym roku strefa gastronomiczna została nieco pomniejszona. Na tegorocznej edycji festiwalu zabrakło namiotów Coca Coli, ale może to dobrze, bo przesadzali z cenami napojów. Na szczęście był Tymbark, który serwował swoje produkty w rozsądnych cenach. W 2015 roku na terenie Open'era można było płacić bonami festiwalowymi o wartości 4 zł każdy oraz kartami zbliżeniowymi jednego ze sponsorów imprezy.

Choć 1 lipca 2015 był wspaniałym, słonecznym dniem, to jednak gdy zaszło słońce zrobiło się niesamowicie zimno. Postanowiłam poszukać ciepła w zatłoczonym namiocie, gdzie jak się okazało za chwilę miał się odbywać koncert Alabama Shakes. W tamtym momencie nie miałam pojęcia co to za artysta i czego mogę się spodziewać po nadchodzącym występie. Tylko stojące na scenie stylowe instrumenty zapowiadały, że może to być coś wyjątkowego. W końcu na scenie pojawiła się jakaś postać. Przysadzista mulatka w sukience przypominającej fartuch jaki niegdyś nosiła każda woźna w szkole. W międzyczasie na scenie pojawiła się reszta zespołu. Zanim w myślach skończyłam zadawać sobie pytanie co ja tam właściwie robię, do moich uszu zaczęły napływać pierwsze takty muzyki. Chwilę później musiałam zbierać szczękę z podłogi, gdyż to co słyszałam było absolutnie niesamowite. Siła wokalu Brittany Howard, wokalistki Alabama Shakes, wprawiła mnie w osłupienie. Mam wrażenie, że nagłośnienie było jej zbędne. Do tego ta barwa... W życiu nie słyszałam na żywo czegoś podobnego. Pierwsze skojarzenie - Janis Joplin, jednak było to zdecydowanie coś więcej, coś o niebo lepszego. Być może to coś tkwi w "czarnym" głosie wokalistki. Do tego muzyka rodem z winylowych płyt Hendrixa. Chodzi mi bardziej o ciepłe brzmienie, gdyż sama w sobie składa się raczej z nieskomplikowanych dźwięków. Ciężko jest mi opisać, to co dokładnie czułam wsłuchując się z rozdziawioną buzią w tę muzykę na koncercie. Najłatwiej byłoby po prostu wrzucić tutaj link z youtube. Wierzcie mi jednak, że nagranie w żadnym stopniu nie odzwierciedla tego co można było usłyszeć na żywo. Zaraz po Open'erze rzuciłam się do przesłuchiwania dyskografii Alabama Shakes i prawdę mówiąc byłam lekko rozczarowana, bo studyjne nagrania (choć absolutnie zjawiskowe) nie oddają mocy jaką ten zespół popisał się na koncercie. Jeżeli będziecie mieli okazję wziąć udział w ich koncercie - nie wahajcie się ani chwili, występ ten jest wart każdych pieniędzy. Jestem zakochana w muzyce tej grupy i niecierpliwie czekam, aż znów będę mogła posłuchać jej na żywo.


Alabama Shakes to założona w 2009 roku w stanie Alabama grupa w skład której wchodzą: fenomenalna wokalistka Brittany Howard, Zack Cockrell, Heath Fogg i Steve Johnson. Zespół wydał jak dotąd dwa albumy - "Boys & Girls" w 2012 roku oraz "Sound & Color" w 2015 roku. Jak wspominałam, nagrania audio w pełni nie oddają fenomenu tej muzyki, jednak mimo wszystko chcę się z Wami podzielić tą twórczością i gorąco Was zapraszam do bliższego zaznajomienia się z dyskografią Alabama Shakes.

Pod koniec występu Alabama Shakes udałam się pod scenę główną, gdzie wkrótce rozpoczął się koncert zespołu Alt-J. To powstały w 2007 roku brytyjski zespół indie rockowy. Ich płyta "An Awesome Wave" wywarła na mnie spore wrażenie i bardzo chciałam posłuchać ich na żywo. Panowie z Alt-J wystąpili już w Polsce 3 lipca 2013 roku, jednak wówczas nie dane było mi uczestniczyć w ich koncercie. W 2014 roku wydali jeszcze płytę "This Is All Yours". Podczas openerowego koncertu można było usłyszeć "Something Good", "Fitz Pleasure" czy uwielbianą przeze mnie piosenkę "Matilda". Setlistę zamykał kultowy utwór "Breezeblocks". Koncert był świetnie nagłośniony, a świetlne efekty potęgowały przyjemne doznania muzyczne. Cieszę się, że w końcu udało mi się posłuchać Alt-J na żywo.

Moją wizytę na Open'er Festival 2015 skończyłam w namiocie, gdzie właśnie występował duet "Die Antwoord", jednak zdecydowanie byłam tam niewłaściwym człowiekiem na niewłaściwym miejscu. Znam kilka największych "przebojów" Die Antwoord" i wiem, że ich twórczość jest bardzo specyficzna. To co zastałam na koncercie utwierdziło mnie w przekonaniu, że ich fanką nie zostanę.

Podsumowując, pierwszy dzień Open'er Festival 2015 był całkiem niezły. Najbardziej wyczekiwany przeze mnie koncert Modest Mouse mnie zadowolił, odkryłam zjawiskowy zespół Alabama Shakes z niesamowitą Brittany Howard na czele i w końcu posłuchałam na żywo kapitalnych Alt-J. Mam nadzieję, że kolejna edycja zachęci mnie, by tradycyjnie jak co drugi rok wziąć udział w całym Open'er Festivalu.

Bawiliście się na tegorocznej edycji Open'er Festival? Jak Wam się podobało? A może wybieracie się w przyszłym roku?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do wymiany opinii :) Dziękuję za wszystkie komentarze :)