Miłość zawładnęła Atlas Areną podczas koncertu Lenny'ego Kravitza 15 grudnia 2014 w Łodzi. Artysta pojawił się w Polsce na trasie koncertowej promującej swój dziesiąty album studyjny "Strut". Serdecznie zapraszam Was na moją relację z wczorajszego, wyjątkowego występu :)
Koncert Lenny'ego Kravitza w łódzkiej Atlas Arenie początkowo miał odbyć się 3 listopada, jednak z powodu choroby artysty został przeniesiony na 15 grudnia 2014 i tym razem na szczęście wszystko poszło zgodnie z planem.
W samej Atlas Arenie nie zmieniło się zbyt wiele od mojej ostatniej wizyty w 2012 roku na Muse - na stoiskach wciąż nie można płacić kartą, a wewnątrz obiektu nie ma żadnego bankomatu. Wybierając się tam na koncert pamiętajcie, żeby zabrać ze sobą gotówkę. Na miejscu znajduje się szatnia, gdzie bez problemu można było zostawić też torbę.
Jako support o 19:30 wystąpił Gabriel Garzón-Montano. Pierwszy raz zetknęłam się z jego twórczością. Występ był bardzo krótki, trwał ok. 30 minut. Gabriel zagrał zaledwie kilka ballad i choć całkiem przyjemnie się ich słuchało, to jednak uważam, że publiczność powinien rozgrzewać inny artysta serwujący bardziej energiczną muzykę. W międzyczasie Atlas Arena wypełniła się widzami po brzegi.
Lenny Kravitz pojawił się na scenie ok 21:00. Powitała go salwa braw i okrzyków fanów którzy tego dnia specjalnie dla niego zjechali się z całej Polski. Koncert rozpoczął się pochodzącą z najnowszej płyty piosenką "Dirty White Boots". Po jej zakończeniu artysta przywitał się z publicznością i wyraził zadowolenie z faktu, że w końcu udało mu się do nas dotrzeć. Kolejnym utworem, który dane było nam usłyszeć był hit "American Woman". Wówczas mnie olśniło. Dopiero, gdy usłyszałam ten utwór na żywo dotarło do mnie, że postać Lenny'ego Kravitza to zaledwie 1/2 fenomenu jego muzyki. Większość znanych nam, wspaniałych riffów gitarowych wyszła spod rąk stojącego w cieniu gwiazdy Craiga Rossa - genialnego drugiego gitarzysty z imponującym afro na głowie. Na perkusji grała zjawiskowa Cindy Blackman - obecna żona Carlosa Santany. Show Kravitzowi podkradały trzy urocze chórzystki. Sekcja dęta również momentami dawała powody do zbierania szczęki z podłogi. Zatem Lenny Kravitz to nie tylko jego osoba, lecz także sztab stojących za jego plecami rewelacyjnych muzyków, którzy zdecydowanie czują bluesa. Gdy zabrzmiało "It Ain't Over 'Til It's Over" Lenny zaprosił publiczność do wspólnego śpiewania. Przy "Strut" już nie trzeba było nikogo specjalnie do śpiewania namawiać. Podczas "Dancin' Til Dawn" Craig Ross wraz sekcją dętą ustawili się w jednej linii i synchronicznie się bujali niczym bluesowi muzycy z big-bandów lat sześćdziesiątych - wyglądało to kapitalnie. "Sister" była pierwszą z rozwleczonych, rozjamowanych piosenek, w jej trakcie Craig Ross rozpoczął serię niesamowitych solówek. Następnie Lenny Kravitz zaśpiewał dedykowaną ukochanemu miastu piosenkę "New York City". Przed kolejnym utworem Lenny powiedział, że napisał go w liceum wraz ze swoim kolegą Slashem i było to "Always On The Run" ;) Po bardzo długim jamie zabrzmiała ballada "I Belong To You". Najdłuższą piosenką tego wieczoru bez wątpienia była "Let Love Rule" podczas której działy się niesamowite rzeczy. Lenny Kravitz zszedł do publiczności, przytulał fanów, przybijał im piątki, podpisywał płyty - miłość zawładnęła Atlas Areną. Przy okazji Kravitz pokazał jak wspaniałym, otwartym na fanów jest artystą. Podczas tego całego fizycznego kontaktu z fanami telebim znajdujący się na scenie pokazywał każdy krok Lenny'ego i w pewnej chwili można było zauważyć jak przytula małą, wpatrzoną w niego dziewczynkę, na co publiczność zareagowała chóralnym AWW. Zabrakło rozkapryszonego gwiazdorstwa którego popis ostatnio dał Morrissey. Na koncercie można było usłyszeć jeszcze "Fly Away". Po krótkiej przerwie artysta wraz z zespołem powrócił na bis. Zanim zagrał "Chamber" Lenny poprosił fanów o włączenie świateł w telefonach. Efekt był na tyle magiczny, że i ja postanowiłam sięgnąć po telefon, aby uchwycić dla Was ten wspaniały moment. Koncert zakończył się skocznym "Are You Gonna Go My Way", podczas którego publiczność oszalała w tańcu. Lenny Kravitz w sumie się z nami nie pożegnał, tylko powiedział "do zobaczenia", gdyż już 8 sierpnia 2015 ponownie odwiedzi Polskę, gdzie zagra w Ergo Arenie i gdzie na pewno się pojawię. Było fenomenalnie! Ktoś z Was był na tym koncercie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do wymiany opinii :) Dziękuję za wszystkie komentarze :)